Przejdź do głównej zawartości

200 zł za 2 godziny w hotelu. Oto jak wygląda 'legalna działalność' w Górze

Kiedy człowiek myśli, że lokalne grupy na Facebooku służą do wymiany garnków, ogłoszeń o zagubionych kotach albo szukania opału, życie mówi: „Trzymaj mi piwo”.

Bo oto pewien mieszkaniec Góry – jak sam twierdzi, prowadzący legalną działalność gospodarczą – zaproponował jednej z użytkowniczek… udział w erotycznych produkcjach. Oczywiście wszystko „na umowę”, „bez twarzy”, „do wyboru z kobietą lub z mężczyzną”, a dla bardziej otwartych – w „różnych kombinacjach”. Serio. A na koniec wysłał jej zdjęcie jak uprawia seks.Od „szukam pracy” do „liżemy się do jednej kamery”

Zaczęło się całkowicie banalnie. Młoda dziewczyna wrzuciła post na lokalnej grupie mieszkańców Góry – jakich tam setki – że szuka pracy. Chwilę później pod postem pojawił się niepozorny komentarz: „Odezwij się na priv, mam coś”.

No to się odezwała. I wtedy zaczęła się jazda.

Zamiast propozycji pomocy w sklepie, w gastronomii albo przy ulotkach, pojawił się… scenariusz domowego porno. Z maską lub bez. Z dotykiem lub bez. Za gotówkę, minimum 200 zł za „2 godzinki” u niego lub w hotelu.

Pan zapewniał, że ma stałych klientów, wszystko robi „w zaciszu prywatnym”, zdjęcia i filmy nie trafiają do żadnych „publicznych ludzi”, tylko do „sprawdzonych odbiorców”. Twierdził też, że jest już jedna dziewczyna, 23 lata, rozpoznawalna, zadowolona i chętna na współpracę. Biznes kręci się jak trzeba – tylko potrzebne nowe twarze. A najlepiej... brak twarzy.

Wiadomości „kasowane”, ale nie do końca

Korespondencja wyglądała dość żałośnie. Typowe „przygotowanie gruntu”: najpierw lekko, potem bezpośrednio, aż w końcu konkret – seks, kamera, pieniądze.

I choć pan regularnie kasował swoje wiadomości (Facebook na szczęście to pokazuje), to dziewczyna była szybsza. Zrobiła screeny i przesłała je do naszej redakcji. Dzięki temu widzimy wszystko jak na dłoni – łącznie z próbami wybielania się: „mam NIP, mogę wystawić umowę”, „to legalne, dozwolone”, „anonimowość zagwarantowana”.

Ciekawe, że tak legalne, a tak panicznie usuwał każdą wiadomość, jakby czyścił mieszkanie przed nalotem policji.

A teraz najważniejsze: czy to jest legalne?

Otóż NIE.

To, że ktoś „ma działalność” i potrafi wystawić rachunek, nie znaczy, że może sobie rekrutować młode dziewczyny do seks-biznesu na Facebooku. Zwłaszcza że nie padło żadne pytanie o wiek, a sam charakter wiadomości może nosić znamiona groomingu, nakłaniania do prostytucji i produkcji pornografii bez zgody i świadomości zagrożeń.

To nie jest „rekrutacja”, to wymuszenie pod przykrywką bajeczki o zarobkach i „swobodzie wyboru scenariusza”.

Góra to nie serwer OnlyFans

Nie wiemy, ilu osobom ten pan już „pomógł” dorobić. Nie wiemy, kto kliknął w jego komentarz. Wiemy jedno – ta sprawa została zgłoszona do odpowiednich służb przez rodzica pewnej nastolatki, której także złożono propozucję, a pan „biznesmen” może już szykować się na poważniejszą rozmowę niż z klientem za 200 zł.

Jeśli widzisz podobne komentarze, „oferty pracy”, wiadomości prywatne, które ocierają się o szantaż emocjonalny, erotykę lub inne dziwne praktyki – zgłaszaj je, rób screeny i przesyłaj do nas. Będziemy to nagłaśniać. Bo jeśli pozwolimy takim typom działać po cichu, za chwilę będą pisać do twojej siostry, kuzynki albo córki.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdzie ratunek, tam strach: Mieszkańcy Góry mówią dość!

W odpowiedzi na liczne reakcje naszych czytelników po pierwszej publikacji dotyczącej skandalicznych zachowań lekarza pogotowia ( artykuł po kliknięciu tutaj ), postanowiliśmy kontynuować temat. Głos mieszkańców Góry ukazuje przerażający obraz systematycznych zaniedbań, braku empatii i nieodpowiedzialnego podejścia tego lekarza, który wielokrotnie narażał pacjentów na poważne konsekwencje zdrowotne. "Po ch** tu przyjechałem?" – relacje strażaka Jedna z najbardziej szokujących relacji pochodzi od strażaka, który uczestniczył w interwencji przy wypadku busa. Kierowca prawdopodobnie zasnął za kierownicą, wjeżdżając do głębokiego rowu. Poszkodowany, ważący około 150 kg, był splątany i miał problem z logicznymi odpowiedziami. Gdy na miejsce przyjechała karetka, lekarz wszedł i zapytał pacjenta, co się stało. Gdy ten odpowiedział, że nie wie, lekarz wykrzyknął:  "To po ch*j ja tu przyjechałem?!"  Strażacy byli w szoku, gdy usłyszeli takie słowa od osoby, która powinna być...

„Lekarz” na wyjeździe, czyli gdy ratunek staje się farsą

Kiedyś mówiono, że karetka pogotowia to ostateczna deska ratunku. W przypadku pewnego „doktora” z Góry, wielu mieszkańców uważa, że jest to deska, która tonie razem z pacjentami. Mowa o lekarzu, który, jak wynika z licznych skarg przekazywanych sobie w dyskusjach przy świątecznym stole, zamiast ratować, bagatelizuje życie i zdrowie ludzi, a czasem wręcz kpi z pacjentów. „Dokładnie przez tego lekarza moja mama zmarła”  – pisze na jednym z lokalnych forów Barbara Izdebska. To tylko jedna z wielu historii, które ukazują, że pan doktor ma nie tylko problem z empatią, ale także z elementarnymi standardami etyki lekarskiej. Edyta PB, kolejna mieszkanka Góry, w gorzkich słowach opisuje swoje doświadczenie: „Nie umie podjąć diagnozy, a przy tym obraża pacjentów i rodzinę. Mojej mamie zaproponował przeszczep serca od konia. Kompletny brak etyki lekarskiej. Piszcie ludzie skargi, może wspólnymi siłami coś zdziałamy.” Trudno nie odnieść wrażenia, że opisywany lekarz traktuje swoje obowiązki b...

Informatorzy: podejrzany to ...

Pojawiają się nowe informacje w sprawie sobotniego (14 czerwca) zabójstwa 50-letniego mężczyzny, do którego doszło na ul. Poznańskiej w Górze. Jak ustalił portal DGR24, osobą podejrzewaną o dokonanie ataku jest 33-letni Piotr B. — tak twierdzą niezależni informatorzy, znający kulisy sprawy. Przypomnijmy — do tragedii doszło podczas spotkania towarzyskiego. Według ustaleń policji i prokuratury, między dwoma mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań, po czym 33-latek ugodził 50-latka ostrym narzędziem. Cios okazał się śmiertelny, mimo szybkiej reakcji służb ratunkowych. Sprawca został zatrzymany przez funkcjonariuszy, był pijany — ma zostać przesłuchany po wytrzeźwieniu. Choć policja i prokuratura oficjalnie nie podają jeszcze danych podejrzanego, wiele wskazuje na to, że chodzi o znanego lokalnie Piotra B. – jego nazwisko przewija się wśród świadków i mieszkańców osiedla, gdzie doszło do tragedii. Na ten moment na oficjalnych stronach policji oraz Prokuratury Rejonowej w Głogowie brak s...