Niedawne śledztwo dziennikarki Radia Wrocław (klik tutaj) obnażyło dramatyczną sytuację w powiecie górowskim – ofiary przemocy zmuszane przez sytuację do opuszczenia swoich mieszkań mogą liczyć na realną pomoc dostępną kilkaset metrów od granicy z Czechami. Przypominamy, że według audycji, osoby poszukujące wsparcia mają możliwość skorzystania z usług ośrodka położonego daleko od naszego miejsca zamieszkania, co rodzi poważne pytania o sens podejmowanych decyzji.
Po tej publikacji nawiązała z nami kontakt była pracownica górowskiego centrum pomocy. Poinformowała, że Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Górze, w sytuacjach nagłej potrzeby wsparcia ofiar przemocy, dysponuje miejscem w całodobowym Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Smolniku. Oprócz zapewnienia bezpiecznego schronienia, ofiary otrzymują tam bezpłatną pomoc prawną, psychologiczną i socjalną.
Na papierze brzmi to obiecująco. Pytamy zatem: gdzie jest Smolnik? Miejsce to, oddalone niemal o 200 km od Góry, jest praktycznie niedostępne dla osób, które mają swoje życie, pracę czy dzieci uczące się w powiecie. Brak możliwości skorzystania z komunikacji publicznej tylko potęguje absurdalność rozwiązania – jak w praktyce ktoś ma dotrzeć do placówki, która znajduje się zaledwie 3 km od granicy polsko-czeskiej? Zaraz rzecznik prasowy Bożeny Merty sekretarz powiatu górowskiego znany ze sprawy szpitala Piotr Wołowicz powie, że ludzie są tam dowożeni - tak jak próbował powiedzieć to na antenie Radia Wrocław w poprzedniej sprawie. Tylko kto o tym słyszał? Zadawanie pytania ile osób skorzystało z tego ośrodka sensu nie ma.
Takie decyzje wydają się być oderwane od realiów codziennego życia mieszkańców powiatu. Dlaczego właśnie tam, skoro w sąsiednim Lesznie funkcjonuje podobny ośrodek, dostępny znacznie bliżej i bez takich logistycznych ograniczeń? To pytanie, na które odpowiedź zdaje się gubić w biurokratycznych kalkulacjach, nie odpowiadając na podstawową potrzebę – szybkiej i realnej pomocy dla ofiar przemocy.
Decyzje Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, kierowanego od lat przez Bożenę Mertę, budzą uzasadnione zastrzeżenia. Jak można w sytuacji kryzysowej rekomendować rozwiązanie, które w praktyce pozbawia ofiary możliwości otrzymania wsparcia w miejscu, gdzie żyją i walczą o swoje codzienne istnienie? Taki wybór to nie tylko wyraz braku empatii, ale i rażące niedopatrzenie w planowaniu pomocy społecznej i argument przemawiający za potrzebą organizacji konkursu na stanowisko kierownika PCPR. W kuluarach mówi się, że ten nie był organizowany od kilkunastu lat. Wiele wskazuje, że taki odbędzie się lada moment, gdyż Bożena Merta - według wieści powiatowej - w tym roku ma prawo udać się na wypracowaną emeryturę. Po ostatniej publikacji Radia Wrocław ruszyła giełda nazwisk potencjalnych kandytatów na to stanowisko.
- Pomoc kryzysowa nie może być jedynie teoretycznym zapisem w dokumentach – musi być realnie dostępna, łatwo osiągalna i dostosowana do potrzeb osób znajdujących się w nagłej potrzebie - pisze w wiadomości na Facebooku była podwładna Bożeny Merty.
Miejmy nadzieję, że opinia publiczna, media i odpowiednie instytucje nadzorcze zwrócą uwagę na ten absurd, i że w przyszłości podejmowane będą decyzje, które rzeczywiście odpowiadają na potrzeby ofiar przemocy, a nie jedynie zaspokajają formalne wymogi administracyjne.
Komentarze
Prześlij komentarz