8.900 złotych. Tyle ma zarabiać nowy pracownik górowskiego magistratu. Jest o co walczyć, ale czy napewno? Dziś o konkursie, o którym głośno jest już od wielu dni donosiło radio elka. Komentarze mówią wiele.
Wybrane komentarze z elki
"Wszyscy wiedzą dla kogo to stanowisko zostało stworzone. PW nie chcieli za wójta w niechlowie to przyszedł do góry pomagać. To co burmistrz wyprawia to kpina. Ludzie dali się nabrać, a panowie przez 5 lat dobrze zarobią. 8900 zł + wysługa lat to pewnie ponad 10000. Grunt to zarobić i się nie narobić. Oj głupi lud."
"Warto dodać że do wynagrodzenia 8900,00 należy jeszcze doliczyć dodatek stażowy czyli 20% wynagrodzenia zasadniczego gdzie zrobi się około 11 tysięcy brutto.... bogata ta nasza gmina!.. a pozostali pracownicy na najniższych wynagrodzeniach.... BRAWO PANOWIE!"
Niedawno ogłoszony konkurs na stanowisko Naczelnika Wydziału Rozwoju i Komunikacji Społecznej w Urzędzie Miasta i Gminy w Górze budzi niemałe kontrowersje. Z jednej strony, oferta pracy wymaga wysokich kwalifikacji i wieloletniego doświadczenia, z drugiej jednak pojawiają się pytania, czy tak sformułowane kryteria faktycznie odpowiadają potrzebom nowoczesnej gminy oraz czy nie są one napisane z myślą o konkretnym kandydacie.
Czy wymagania są zbyt wygórowane?
Jednym z głównych problemów jest fakt, że wymagania stawiane kandydatom wyraźnie wykluczają osoby młodsze, świeżo po ukończeniu studiów, które mogłyby wnieść świeże spojrzenie na rozwój i komunikację gminy. Obecnie młodsze pokolenie, wychowane w duchu mediów społecznościowych, w naturalny sposób potrafi poruszać się w cyfrowej rzeczywistości, kreować nowatorskie pomysły i efektywnie zarządzać komunikacją online. Tymczasem, jak wynika z ogłoszenia, kandydaci muszą mieć co najmniej 10-letnie doświadczenie zawodowe, w tym 5 lat pracy dziennikarskiej oraz 3-letni staż w administracji.
Czy naprawdę gmina potrzebuje kogoś o tak długim stażu? Wydaje się, że współczesne zarządzanie komunikacją, w szczególności w środowisku lokalnym, wymaga kogoś z nowymi pomysłami, kogoś, kto rozumie potrzeby i wyzwania współczesnych mediów. Można odnieść wrażenie, że tak rygorystyczne wymagania eliminują młode osoby, które mogłyby wprowadzić kreatywne i innowacyjne podejście do promocji gminy i współpracy z mieszkańcami.
O kreatywności młodych ludzi powinien wiedzieć nasz burmistrz. Całe życie przy boku żony nauczycielki nauczyło go, że młody umysł jest bardzie produktywny. Pan Juska pokazał to też w swojej kampanii - wielu młodych kandydatów na radnych, dialog z młodzieżą czy słynne spotkanie na targowisku.
Konkurs pisany pod konkretnego kandydata?
W kuluarach oraz wśród radnych z grupy Ireny Krzyszkiewicz coraz głośniej mówi się, że konkurs ma wygrać osoba Pawła Wróblewskiego (nie jest mieszkańcem naszej gminy), osobę już dobrze znaną w urzędzie i lokalnych mediach. Ostatnio kojarzony z ludźmi Platformy Obywatelskiej. Jeśli te pogłoski okażą się prawdziwe, mogłoby to sugerować, że cała procedura naboru jest jedynie formalnością, a prawdziwy wybór już zapadł. Gmina, która powinna kierować się zasadami przejrzystości i uczciwości, w przypadku potwierdzenia plotek sprzed konkursu ryzykuje osłabieniem zaufania mieszkańców. Konkursy na stanowiska publiczne powinny być otwarte i dostępne dla wszystkich, a nie tylko dla tych, którzy mają odpowiednie „zaplecze” lub znajomości.
Takie postępowanie może sugerować, że urząd miasta unika rzeczywistej konkurencji na korzyść osób, które już wcześniej były w orbicie urzędu. Jeśli okaże się, że Paweł Wróblewski rzeczywiście obejmie to stanowisko, należy zastanowić się, czy konkurs był prowadzony w duchu sprawiedliwości i równości szans dla wszystkich kandydatów. Bo skąd niby wiadome mogło być kto wygra konkurs przed upływem terminu złożenia ofert?
Dlaczego plotki sugerują, że to Wróblewski ma wygrać? W kampanii wyborczej i tuż po niej mocno kleił się do naszego nowego burmistrza, był jedną z pierwszych osób zatrudnionych w urzędzie Tadeusza Juski. Jako samodzielny pracownik do spraw promocji. Efektów jego pracy szczególnie nie widać. Czy to stanowisko nie wystarczy? Dodatkowo Wróblewski publikował w internecie swoje zdjęcia z włodarzem miasta.
Wielu ma nadzieje, że ta plotka to ... tylko plotka.
Spójrzmy na wymagania konkursowe: 5 lat w dziennikarstwie i 3 lata w urzędzie. Jedno wyklucza drugie. Czemu nie wymaga się od kandydata studiów dziennikarskich? Bo Paweł Wróblewski ich nie ma? Ciężko oczekiwać od pijarowca z krwi i kości doświadczenia w administracji. Jeśli był skuteczny zarabiał więcej w sektorze prywatnym niż w urzędzie.
Dlaczego nie Paweł Wróblewski?
Jeśli w plotkach jest ziarnko prawdy należy skupić się na potencjalnym kandydacie. Wybór tego kandydata może okazać się najzwyczajniej w świecie słaby. Ostatni "Przegląd Górowski", za który miał być odpowiedzialny właśnie Wróblewski z Sicin wyglądał jak przygotowany metodą kopiuj-wklej z gazetki reklamowej "Życie Powiatu" wydawanej przez wiadomo kogo. Czy rzeczywiście za takie coś zapłacono z kasy naszego UMiG?
Kolejnym aspektem pokazującym, że wspomniany człowiek nie zna się dobrze na wizerunku i jego kreowaniu jest fakt jego przegranej w wyborach na stanowisko wójta w Niechlowie. Jako pierwszy poinformował o swojej kandydaturze, później został komisarzem, a przegrał z młodym kandydatem. Jak więc zajmował się swoim pijarem? Czy to nie dowód na potwierdzenie powyższej tezy, że w tej materii i na tym stanowisku powinniśmy dać szansę komuś bardzo młodemu? Czy urząd musi być hermetyczny na 20-latków? To oni znają się na Insta-gramie, Tik-Toku i fejsie. I wiedzą jak trafić z przekazem do odbiorców. Dziś media społeczne różnią się od drukowanych gazet. 5 lat doświadczenia dziennikarskiego narzuci ramy i schematy na człowieka, który będzie działał w duchu XX-wiecznego skryby, a nie rześkiego kreatora cyfrowej materii.
Nieskuteczność w kreacji własnego wizerunku ma być zaletą otrzymania posady za 8.900 zł miesięcznie w górowskim urzędzie? Czy to właśnie dlatego doszło do zmiany burmistrza?
Podsumowanie
W obecnych czasach, kiedy młode pokolenie wnosi do życia publicznego nowe idee, powinniśmy otwierać przed nimi możliwości, a nie zamykać je za drzwiami wymagań, które wykluczają ich z udziału w kluczowych procesach decyzyjnych. Konkurs na stanowisko Naczelnika Wydziału Rozwoju i Komunikacji Społecznej w Górze powinien zostać przeformułowany, aby dać szansę osobom z nowymi pomysłami, które mogą przekształcić gminę i wprowadzić ją w XXI wiek. Dajmy szanse świeżym absolwentom ogólniaka czy szkół reklamy. Wiele osób z gminy dojeżdża do tego typu placówek, niech wrócą do Góry.
Patrząc na udowodnioną popelinę metody kopiuj-wklej trzeba wierzyć, że ani burmistrz ani wybrana przez niego komisja konkursowa nie będzie na tyle ślepa i głupia, by zmaterializowały się chodzące plotki. Termin składania ofert mija 24.10.2024 r.
Jak mawiają geodeci - warto jest pilnować gruntu pod nogami.
W kolejnej publikacji poruszony zostanie temat problemów służby zdrowia w Górze.
Teraz proszę wypisać wszystkich pracowników, którzy otrzymali stanowiska po znajomości dzięki poprzedniej burmistrz. Jeżeli Pan pamięta, to poprzedni pracownik ds. Komunikacji społecznej otrzymał stanowisko w Urzędzie Stanu Cywilnego na wysokim szczeblu bez znajomości instytucji, bez doświadczenia w tejże instytucji. Najgorzej niestety wypadła była burmistrz Szmydyńska, która została na lodzie. Kolejna osoba to były strażak, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Dość pokaźna emerytura plus wynagrodzenie w starostwie daje całkiem pokaźną sumę - żyć nie umierać. Kolejny pacjent, to były pracownik ds. obsługi rady - teraz zajmuje się górowskimi drogami. Reasumując, każdy ogłoszony konkurs to tylko formalność. Jedyną sprawiedliwą drogą byłoby przeprowadzanie konkursów np. w innej gminie, gdzie komisja konkursowa mogłaby faktycznie przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną i fachowo ocenić kandydata.
OdpowiedzUsuń