Świadkowie mówią wprost: „Nie potrafił nawet zaparkować radiowozu, zostawiając go częściowo na ulicy. Przyjechał po niego kolejny patrol, ale ten widok zostanie w pamięci na długo” – relacjonuje mieszkaniec Wąsosza.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję przełożonych. Ariel Bujak, oficer prasowy górowskiej policji, przyznał, że komendant osobiście udał się na miejsce zdarzenia, by potwierdzić oskarżenia. Efekt? Natychmiastowe kroki w celu wydalenia funkcjonariusza ze służby. – „Nie było, nie ma i nie będzie przyzwolenia na tego typu zachowania w naszej formacji” – skomentował stanowczo rzecznik.
Ponad 1,5 promila w organizmie i konsekwencje
35-letni funkcjonariusz miał w wydychanym powietrzu ponad 1,5 promila alkoholu. To więcej niż niejedna sylwestrowa zabawa kończy się u zwykłego obywatela, a mówimy tu o osobie, która powinna stać na straży bezpieczeństwa! Teraz grozi mu odpowiedzialność nie tylko dyscyplinarna, ale i karna.
Pytania, które trzeba zadać
W obliczu takiego skandalu nie sposób nie zastanawiać się nad kondycją polskiej policji. Jak to możliwe, że funkcjonariusz w takim stanie w ogóle znalazł się na służbie? Czy system kontroli zawiódł? A może takie sytuacje to tylko wierzchołek góry lodowej, o której wolimy nie mówić głośno?
Jedno jest pewne – wizerunek górowskiej komendy właśnie doznał poważnego uszczerbku. Policja ma teraz twardy orzech do zgryzienia, by odbudować zaufanie mieszkańców, którzy zamiast czuć się bezpieczni, muszą uważać, by nie wpaść pod koła radiowozu prowadzonego przez nietrzeźwego funkcjonariusza.
Pozostaje wierzyć, że to incydent, który stanie się bolesną, ale konieczną lekcją dla całej formacji. Jeśli nie, to kto wie – może następnym razem "zaparkowany" radiowóz będzie gwoździem do trumny nie tylko dla zawodowej kariery, ale i dla reputacji lokalnej policji?
Jak widać,sprawy same się rozwiązują
OdpowiedzUsuń