W wyniku dwóch opublikowanych przez DGR24 artykułów o lekarzu z górowskiego pogotowia, temat ten przerodził się w medialną burzę. Jak się okazuje, opisane historie dotknęły tak wielu osób, że sprawą zainteresowali się dziennikarze programu TVN „Uwaga!”. Wpisy o kontrowersyjnym lekarzu zalały Facebooka, a ludzie nie przestają komentować i dzielić się swoimi doświadczeniami. Mimo że w artykułach nie pada nazwisko ani inicjały, każdy w Górze doskonale wie, o kim mowa.
Nowe ustalenia DGR24: sensacyjny trop z 2008 roku
Portal DGR24 dotarł do nieznanych wcześniej faktów z przeszłości lekarza, które rzucają nowe światło na jego kontrowersyjne zachowanie. W 2008 roku, podczas pracy w Krapkowicach, lekarz ten usłyszał zarzuty za… zażywanie środków odurzających w trakcie dyżuru. Wyniki badań krwi i moczu, pobranych przez policję, potwierdziły obecność morfiny w jego organizmie.
„W dniu dzisiejszym (...) postawiliśmy zarzut narażenia pacjentów na utratę zdrowia i życia, za co grozi kara ograniczenia wolności do lat trzech”
– mówił wówczas nadkom. Robert Jasionek z Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach.
Dyrektor medyczny placówki zapewniał wtedy media, że jeśli zarzuty się potwierdzą, lekarz zostanie zwolniony natychmiastowo.
Co się jednak wydarzyło później? Okazuje się, że lekarz zniknął z Opolszczyzny i przeniósł swoją działalność do innych rejonów Polski. Wydaje się, że incydent z 2008 roku został zapomniany, a lekarz bez większych przeszkód znalazł pracę w kolejnych placówkach, w tym w Górze.
Z wieczorynki do karetki
Fala zgłoszeń od mieszkańców nie ustaje. Jak się okazuje, kontrowersyjny lekarz pełnił dyżury także na wieczorynce w Górze. Jedna z mieszkanek, pani Aneta, opisała swoje przerażające doświadczenie, gdy przyprowadziła 17-letniego syna z silnym atakiem migreny. Lekarz od początku wykazywał agresję, pytając: „Czego tutaj przyszliście?”, a następnie zasugerował, że chłopak „nawciągał się czegoś”. Kiedy syn próbował odpowiedzieć, lekarz rzucił w jego stronę:
„Gówniarzu, nie odzywaj się”
po czym zaczął go szturchać i obrażać, twierdząc, że jest „otyłym leniem,” mimo że chłopak jest aktywnym sportowcem.
Matka, próbując bronić syna, stała się celem kolejnych ataków.
Lekarz groził jej odebraniem praw rodzicielskich i sugerował, że powinna „iść do psychiatry.” Na uwagę, że jego zachowanie jest niedopuszczalne, odpowiedział: „Proszę mnie zgłosić do sądu, gównami mi zrobicie.”
Pani Aneta nie pozostawiła tej sprawy bez reakcji. Spotkała się z dyrekcją szpitala, informując, że zgłosi incydent do prokuratury. Jak się okazało, tego samego dnia lekarz miał poszarpać innego pacjenta. Jednak zamiast zgłosić sprawę organom ścigania, dyrekcja szpitala poprosiła panią Anetę, aby tego nie robiła, obiecując, że „wyjaśni sprawę wewnętrznie.” Po około tygodniu lekarz został odsunięty od dyżurów na wieczorynce, ale… nadal jeździ w karetce.
Za karygodną można uznać także postawę pielęgniarki, która zamiast pomóc pokrzywdzonym radziła odpuścić dalszych kroków, bo ... "pożałują".
Z komentarzy na Facebooku: „Każdy wie, o kogo chodzi”
Lokalni mieszkańcy nie mają wątpliwości co do tożsamości opisywanego lekarza. W komentarzach na Facebooku nie brakuje historii pełnych emocji i oburzenia. Jedna z mieszkanek pisze: „Nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jeszcze pracuje. To nie tylko brak empatii, to zagrożenie dla życia.” Inny użytkownik dodaje: „Jeśli sprawą zainteresowało się TVN, to może w końcu coś się zmieni. Ludzie mają już dość.”
Czy to koniec bezkarności?
Obecnie sprawa lekarza z górowskiego pogotowia nabiera coraz większego rozgłosu. Mieszkańcy liczą, że ujawnione fakty i medialna presja zmuszą odpowiednie instytucje do działania. Kto powinien ponieść odpowiedzialność za to, że człowiek z taką przeszłością nadal pełni funkcję, od której zależy życie i zdrowie innych?
Ciąg dalszy nastąpi?
Wydarzenia z przeszłości i obecne kontrowersje wokół lekarza tworzą obraz, który trudno zignorować. Czy w końcu zostaną podjęte konkretne kroki? A może opinia publiczna po raz kolejny będzie świadkiem zaniedbań i braku odpowiedzialności? Jedno jest pewne – sprawa dopiero się rozkręca, a mieszkańcy Góry nie zamierzają milczeć.
Niech słowa nadkomisarza Roberta Jasionka z 2008 roku będą ostrzeżeniem:
„Narażenie pacjentów na utratę zdrowia i życia to zarzut, który nie może zostać zbagatelizowany.”
Czy tym razem zapanuje sprawiedliwość? Czas pokaże.
Za takie zachowanie pracując w służbie zdrowia powinna być kara więzienia a nie zwolnienie dyscyplinarne. Jak go zwolnią to pracę zawsze może znaleźć w innym rejonie Polski, dlatego kara powinna być bardzo bolesna aby nie czuł się bezkarny wobec pacjentów którym ma pomóc.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy państwo wiecie ale piszecie o dwóch różnych osobach jako o jednej
OdpowiedzUsuńDokładnie sprawdzić trzeba drugiego lekarza bo wydaje mi się ,że przypisuje się zachowanie innego lekarza innemu
OdpowiedzUsuńNie przypisuje się drugiemu tylko dwóch tak wariuje!
OdpowiedzUsuń