Wielu katolików przez lata żyło w przekonaniu, że rozwody są surowo zabronione, a małżeństwo to sakrament nierozerwalny. Jednak najnowszy post parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Górze zdaje się sugerować coś zupełnie innego!
Na obrazku widzimy dwa żółwie rozmawiające na pustynnej drodze. Jeden z nich, wyraźnie zasmucony, wskazuje na oddalającą się samicę, ciągnącą za sobą walizkę. W podpisie czytamy:
Wniosek? Kościół właśnie potwierdził, że kobiety mogą opuszczać swoich mężów! I to bez konieczności unieważnienia małżeństwa, bez długotrwałych procesów kanonicznych, bez zatwierdzenia przez Watykan. Wystarczy… powolny spacer w stronę horyzontu!
Nowa teologia rozwodu?
Czy to znak, że duchowni zaczynają dostrzegać realia współczesnego świata? Czyżby Kościół, dotąd nieugięty w kwestii małżeńskich zobowiązań, subtelnie sugerował, że istnieje droga ucieczki? Żółwica na obrazku nie tylko odchodzi, ale zostawia po sobie głęboki ślad – jakby zaznaczając swoje prawo do wolności.
Niektórzy mogą interpretować ten post jako przełomowy krok w kierunku równouprawnienia – to w końcu żona odchodzi, a nie mąż! Czyżby Kościół porzucał wielowiekową narrację, w której to kobieta ma być podporządkowana?
Nowa praktyka duszpasterska: "Droga Żółwicy"
Parafianie zaczynają zastanawiać się, czy nie wprowadzić nowego pojęcia – "Droga Żółwicy" – jako nowoczesnej, katolickiej wersji rozwodu. Zamiast trudnych rozmów z proboszczem czy kosztownego procesu o unieważnienie ślubu – wystarczy wziąć walizkę i powoli, ale konsekwentnie oddalić się od męża.
Czyżby cicha rewolucja?
Niektórzy twierdzą, że to jedynie żartobliwy obrazek. Ale czy na pewno? Czy Kościół, publikując taki rysunek, nie daje nam do zrozumienia, że sakramenty sakramentami, ale jeśli ktoś chce odejść, to niech idzie – choćby trwało to miesiąc?
Czekamy na dalsze wytyczne z Watykanu. Tymczasem warto pilnować swoich żon – bo jeśli któraś z nich zacznie podejrzanie długo spacerować… być może właśnie zaczyna swoją "Drogę Żółwicy".
A tak już poważnie - dobrze, że o tym, że ksiądz ma jaja dowiadujemy się z zabawnego mema na stronie parafii, a nie nagłówków tabloidu.
Chyba prowadzący bloga, nie zrozumiał żartu. Ewidentnie chodzi o to, że żółwica jest taka wolna, że pomimo upływu miesiąca oddaliła się niewiele. Po prostu.
OdpowiedzUsuńO Boże. Nie ma o czym pisać. Naciągany artykuł. Straciłem czas.
OdpowiedzUsuń