Przejdź do głównej zawartości

Nieobecny, nieznany, niepotrzebny?

 

Była uroczystość, były występy, były uściski, dyplomy i uśmiechy – słowem: gala z pompą, bo świętowano 80-lecie Publicznego Przedszkola Nr 1 im. Marii Konopnickiej w Górze. Scena przygotowana, dzieci gotowe, rodzice dumni, a na samym początku – obowiązkowa lista gości. Z mikrofonu popłynęły serdeczne powitania – dla obecnych, nieobecnych i… nieistniejących.

Wśród wymienionych dostojników padło nazwisko przewodniczącego Rady Miejskiej Góry. Znaczy… miało paść. Bo zamiast Macieja Liśkiewicza, zebrani usłyszeli Macieja Leśkiewicza. Pomylono nie tylko literkę – pomylono też rzeczywistość. Przewodniczącego na sali nie było, ale to nie przeszkodziło w tym, by z pełną powagą i uśmiechem go… powitać.

Chwilę później sytuacja przybrała jeszcze bardziej absurdalny obrót. Dyrektorka przedszkola, pełna dobrych intencji, postanowiła uhonorować nieobecnego przewodniczącego i… znów padło nazwisko Macieja Leśkiewicza. Na sali konsternacja. Jedni klaszczą z grzeczności, inni spoglądają po sobie – „czy my go znamy?”. Otóż nie – nikt go nie zna, bo go nie ma, i nigdy nie było.

Ale najciekawsze przyszło po wszystkim. Po zakończonej uroczystości ktoś – zapewne szczerze zaintrygowany – wykręcił numer do przewodniczącego, by zapytać:
 „Czy rozmawiam z panem Leśkiewiczem?”
Odpowiedź?
 „Nie. Nie znam takiego człowieka.”

I trudno się dziwić. Bo pan Maciej Liśkiewicz, mimo że przewodniczy Radzie Miejskiej, w tym dniu został potraktowany jak duch, którego nie było, ale wszyscy uhonorowali. Tyle że nie swoim nazwiskiem.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy w Górze polityczne faux pas przechodzą bez echa. Ale to już nie jest zwykła pomyłka – to klasyczny przykład instytucjonalnego lekceważenia. Bo jeśli nawet nazwisko przewodniczącego RM nie znajduje miejsca w głowie organizatora – a jego fizyczna nieobecność nie zostaje zauważona przez nikogo na sali – to może warto postawić pytanie: czy przewodniczący jest jeszcze potrzebny, czy może wystarczy wymyślony „Leśkiewicz”?

Bo jak widać, da się świętować, dziękować i wygłaszać przemówienia bez obecności realnej osoby. A może to nowa forma „samorządu duchowego”? Radni-widma, sesje-zdalne-na-papierze i dyplomy dla fikcyjnych urzędników?

Z całym szacunkiem dla przedszkola i jego okrągłego jubileuszu – gratulacje się należą. Ale za pomyłkę z nazwiskiem, ignorowanie obecności (lub jej braku), a potem kuriozalne telefony z pytaniem „czy to pan Leśkiewicz?” – należy się osobna kategoria w plebiscycie na wpadkę roku.

W Górze jak w kabarecie. Tyle że nikt nie wie, kto gra główną rolę. A nazwiska przewodniczącego, chociażby na fakt ugaszenia wielu pożarów w służbie w straży, nie powinno być przekręcane. 

Komentarze

  1. Dodam jeszcze to, że dzieci z przedszkola, przebrane w stroje, gotowe na występy, musiały kilka godzin oczekiwać, aż władza przestanie sobie lizać tyłki. Dopiero po wielu godzinach wazeliniarstwa, dzieci weszły na scenę. Niektóre z nich zdążyły najeść się, napić, pobawić, a nawet wyspać w oczekiwaniu na swoje występy. Brawo, tak właśnie traktuje się małych mieszkańców Góry, którzy zamiast uczyć się w przedszkolu nowych, potrzebnych umiejętności, byli tygodniami szkoleni do wygibasów przed władzą. Już nie wspominając o tym, że w niektórych grupach rodzice na WŁASNY koszt musieli zakupić stroje, które po występach nie zostały nawet zwrócone!! I oczywiście w tym dniu przedszkole zostało zamknięte i pomimo umów z rodzicami, że placówka zapewnia opiekę w dni robocze od 6:30 do 16:00, został wystosowany komunikat, że nie tylko nie będzie opieki, ale i wstępu do placówki, by odebrać rzeczy dzieci, pozostawione w szatni (bo dzieci poszły do DK w strojach). To przedszkole to jakiś nieśmieszny żart. Dzieci są traktowane jak kukiełki, które mają tylko za zadanie umilić czas władzy podczas uroczystości. Przypominam - przedszkole jest od tego, żeby pilnować dzieci w czasie, w którym rodzice nie mogą tego robić i ZA TO PŁACIMY. Tymczasem, rodzice muszą co chwilę zwalniać się z pracy i przeorganizowywać swój czas, bo w przedszkolu zamiast opieki nad dziećmi, dostają przymus uczestniczenia w festynach, uroczystościach, tańcach, spotkaniach, kawiarenkach itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że na tak poważne zarzuty autor nie ma odwagi cywilnej i podpisuje się jako "Anonim". Jako rodzic wiem, że nauczycielki pracujące w tym przedszkolu bardzo dużo pracy i trudu wkładają w swoją pracę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gdzie ratunek, tam strach: Mieszkańcy Góry mówią dość!

W odpowiedzi na liczne reakcje naszych czytelników po pierwszej publikacji dotyczącej skandalicznych zachowań lekarza pogotowia ( artykuł po kliknięciu tutaj ), postanowiliśmy kontynuować temat. Głos mieszkańców Góry ukazuje przerażający obraz systematycznych zaniedbań, braku empatii i nieodpowiedzialnego podejścia tego lekarza, który wielokrotnie narażał pacjentów na poważne konsekwencje zdrowotne. "Po ch** tu przyjechałem?" – relacje strażaka Jedna z najbardziej szokujących relacji pochodzi od strażaka, który uczestniczył w interwencji przy wypadku busa. Kierowca prawdopodobnie zasnął za kierownicą, wjeżdżając do głębokiego rowu. Poszkodowany, ważący około 150 kg, był splątany i miał problem z logicznymi odpowiedziami. Gdy na miejsce przyjechała karetka, lekarz wszedł i zapytał pacjenta, co się stało. Gdy ten odpowiedział, że nie wie, lekarz wykrzyknął:  "To po ch*j ja tu przyjechałem?!"  Strażacy byli w szoku, gdy usłyszeli takie słowa od osoby, która powinna być...

„Lekarz” na wyjeździe, czyli gdy ratunek staje się farsą

Kiedyś mówiono, że karetka pogotowia to ostateczna deska ratunku. W przypadku pewnego „doktora” z Góry, wielu mieszkańców uważa, że jest to deska, która tonie razem z pacjentami. Mowa o lekarzu, który, jak wynika z licznych skarg przekazywanych sobie w dyskusjach przy świątecznym stole, zamiast ratować, bagatelizuje życie i zdrowie ludzi, a czasem wręcz kpi z pacjentów. „Dokładnie przez tego lekarza moja mama zmarła”  – pisze na jednym z lokalnych forów Barbara Izdebska. To tylko jedna z wielu historii, które ukazują, że pan doktor ma nie tylko problem z empatią, ale także z elementarnymi standardami etyki lekarskiej. Edyta PB, kolejna mieszkanka Góry, w gorzkich słowach opisuje swoje doświadczenie: „Nie umie podjąć diagnozy, a przy tym obraża pacjentów i rodzinę. Mojej mamie zaproponował przeszczep serca od konia. Kompletny brak etyki lekarskiej. Piszcie ludzie skargi, może wspólnymi siłami coś zdziałamy.” Trudno nie odnieść wrażenia, że opisywany lekarz traktuje swoje obowiązki b...

Informatorzy: podejrzany to ...

Pojawiają się nowe informacje w sprawie sobotniego (14 czerwca) zabójstwa 50-letniego mężczyzny, do którego doszło na ul. Poznańskiej w Górze. Jak ustalił portal DGR24, osobą podejrzewaną o dokonanie ataku jest 33-letni Piotr B. — tak twierdzą niezależni informatorzy, znający kulisy sprawy. Przypomnijmy — do tragedii doszło podczas spotkania towarzyskiego. Według ustaleń policji i prokuratury, między dwoma mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań, po czym 33-latek ugodził 50-latka ostrym narzędziem. Cios okazał się śmiertelny, mimo szybkiej reakcji służb ratunkowych. Sprawca został zatrzymany przez funkcjonariuszy, był pijany — ma zostać przesłuchany po wytrzeźwieniu. Choć policja i prokuratura oficjalnie nie podają jeszcze danych podejrzanego, wiele wskazuje na to, że chodzi o znanego lokalnie Piotra B. – jego nazwisko przewija się wśród świadków i mieszkańców osiedla, gdzie doszło do tragedii. Na ten moment na oficjalnych stronach policji oraz Prokuratury Rejonowej w Głogowie brak s...